Recenzja książki Henryka Piecucha „Kto zabił?. Desperat 2”. Wydawnictwo Agent PR, Kraków 2020.
Zastanawialiście się kiedyś, jak się pisze prawdziwą książkę o manipulacjach służb specjalnych, dotyczą ludzi władzy? To bardzo proste. Wszyscy wiedzą, że takiej książki nie można napisać. Ale zawsze znajdzie się jakiś wariat, który tego nie wie. I on właśnie napisze.
Takim wariatem jest pułkownik Henryk Piecuch. Jak sam twierdzi, jest człowiekiem wykształconym bez swojej woli. Pobierał nauki w: Liceum Pedagogicznym w Szklarskiej Porębie, w Szkole Oficerskiej Wojsk Ochrony Pogranicza w Kętrzynie i w Wojskowej Akademii Politycznej w Warszawie. Skończył dwa trzyletnie „dokształty” na WUML-u (wydziały: historyczno-filozoficzny oraz etyki i religioznawstwa). Od 1959 do 1994 r. służył w Wojskach Ochrony Pogranicza i Straży Granicznej. Popełnił 80 książek i ponad 4 tys. materiałów prasowych (vide: Wikipedia), namalował kilkaset obrazów i wykonał kilkadziesiąt rzeźb. Większość prac rozdał bądź spalił. Był: wykładowcą (m.in. historii filozofii na WUML), kaskaderem w filmach, ratownikiem GOPR, organizatorem i opiekunem kół Straży Ochrony Przyrody w WOP, prezesem Sudeckiego Klubu Wysokogórskiego, drwalem, instruktorem narciarstwa i taternictwa. Uprawiał: lekkoatletykę, pływanie, narciarstwo, pięciobój nowoczesny, dżudo, boks, szermierkę, żeglarstwo, alpinizm i szybownictwo. Pasjonuje się czytaniem i nicnierobieniem.
* * *
Niech punktem wyjścia dla tej krótkiej analizy powieści „Desperat 2” będzie cytat z wykładu noblowskiego Olgi Tokarczuk:
Ogólne skomercjalizowanie rynku literackiego doprowadziło do podziału na branże – odtąd odbywają się targi i festiwale literatury takiej czy siakiej, zupełnie osobno, tworząc klientelę czytelników, którzy chętnie zatrzaskują się w kryminale, fantasy czy science-fiction […]. Coraz częściej gatunkowe dzieło przypomina foremkę do ciasta, która produkuje bardzo podobne rezultaty, ich przewidywalność uważana jest za cnotę, ich banalność za osiągnięcie. Czytelnik wie, czego ma się spodziewać i dostaje dokładnie to, co chciał.
Zawsze intuicyjnie byłam przeciwko takim porządkom, ponieważ prowadzą one do ograniczania wolności pisarskiej, do niechęci wobec eksperymentu i transgresji, która jest istotną cechą tworzenia w ogóle. I zupełnie wykluczają z procesu twórczego wszelką ekscentryczność, bez której nie ma sztuki. Dobra książka nie musi się opowiadać za swoją gatunkową przynależnością. Podział na gatunki jest wynikiem skomercjalizowania całej literatury i efektem traktowania jej jako produktu do sprzedaży z całą filozofią brandu, targetu i tym podobnych wynalazków współczesnego kapitalizmu.
Czy tak jak chce O. Tokarczuk, „Desperat 2” przekracza granice gatunku? Jak daleko przekracza te granice? W jaki sposób to robi i dlaczego? Jakie osiąga literackie cele, przekraczając te granice? Twórczość H. Piecucha najłatwiej zrecenzować zastanawiając się nad stylem jego dzieł literackich. „Pisarz to styl”; styl to osobowość pisarza; to jego narzędzie jako rzemieślnika i artysty. Piecuch operuje słownictwem, pojęciami, wyrażeniami, zwrotami z wielu dziedzin – płaszczyzn życia, nauki i sztuk pięknych. Niektórych czytelników razić może nadmierna liczba cytatów i kryptocytatów. Ale ta pisarska metoda ma głębokie uzasadnienie (kłania się tu Herman Melville i jego „Moby Dick). Przeczytajcie „Desperata 2”, a przekonacie się, w jakim kierunku zdąża autor, czy pisząc o Peerelu nie przedstawia czasami sytuacji w erze „dobrej zmiany”. Czerpiąc z wyżyn kultury, nawiązując do mitologii greckiej i rzymskiej; rozległego kontekstu Starego i Nowego Testamentu, Koranu i Tory; na różne sposoby do światowego dorobku literatury, ale i muzyki klasycznej i malarstwa, (np. do Hieronima Boscha) – do dziedzin mniej wzniosłych, potocznych, aż po rozmowy żołnierzy i polityków, ofiar i katów: dowcipne, ale częściej dramatyczne – ukazuje, w jakim kierunku zmierza współczesny świat.
Żeby to osiągnąć Piecuch skutecznie dopasowuje formy językowe do swoich literackich potrzeb. „Bo chodzi o to, by język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”. Język w „rękach” Piecucha jest jak plastelina – aż po takie przekształcanie wyrazów, że stają się neologizmami; np.: agnorant – kontaminacja aroganta z ignorantem; scyniczniony – od cynika; grypowanie – chorowanie na grypę; współmordy (użyta forma: współmordów) – wspólnicy mordów.
„Desperat 2” ma najwięcej cech gatunku powieści sensacyjnej. W swoisty sposób opisuje dzieje polskiego Bonda oraz dziewczyn Bonda. Tylko że… Tak jak chce Olga Tokarczuk – pisarz daleko przekracza granice gatunku. Związane jest to po pierwsze ze stylem – językiem książki.
Proponuję wykonanie swoistego eksperymentu. Weźmy 100 popularnych książek szpiegowskich z ostatniej dekady. Obliczmy, ile statystycznie taka książka zawiera pojęć (jaka jest bogata językowo). Następnie ustalmy liczbę pojęć w „Desperacie 2”. Okaże się wtedy z pewnością, że do uzyskanej dla książek szpiegowskich liczby musimy dopisać nie jedno zero, ale dwa zera.
„Desperat 2” przedstawia skomplikowaną grę wywiadów. Trzeba podkreślić, iż tak naprawdę nie jest to sensu stricte sensacyjna powieść szpiegowska, ale swojego rodzaju reportaż. Taki reportaż, jaki często uprawiał Melchior Wańkowicz: z mozaiki prawdziwych faktów komponował książkę. Autor w „Desperacie 2” u większości postaci nawet nie zmienił imion i nazwisk. Po co bowiem wymyślać wydarzenia, jeśli życie robi to znacznie lepiej i prawie zawsze zaskakuje. Dlatego w „Desperacie 2” jest tyle suspensów.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że swojego rodzaju alter ego H. Piecucha jest główny bohater powieści, porucznik Zenon Góral. (Zachęcam do zajrzenia do Wikipedii, by zapoznać się z hasłem „Henryk Piecuch”).
„Desperat” – por. Zenon Góral przeżywa – również dosłownie: udaje mu się ujść z życiem, wręcz nieprawdopodobne (ale prawdziwe) przygody. Dzieje książki „Desperat 2” też wydają się nieprawdopodobne. „Wybucha” „Solidarność”: Pisarze rzekomo mają wyciągać ze swoich szuflad książki, które potajemnie pisali. Te słynne szuflady w większości przypadków okazały się puste. Ze swojej szuflady Piecuch wyciągnął 10 książek i wydał już w 1990 r.
W 2019 r. H. Piecuch sięgnął do maszynopisu wydanego przed 30. laty „Desperata”. Przywrócił wykreślone przez cenzurę fragmenty (3/4 książki zostało przez GUKPPiW skasowane), przeredagował i uzupełnił książkę o zdobywaną przez dziesięciolecia wiedzę, gromadzone archiwalia oraz życiowe doświadczenie i potraktował jako konspekt całość. Tak powstał „Desperat 2”, absolutnie nowa powieść. Wstęp Henryka Piecucha do „Desperata 2” może stanowić samodzielną całość. Autor opisuje w nim sytuację na progu II wojny światowej. Analizuje, jakie znaczenie miał pakt Ribbentrop – Mołotow na sytuację w Europie, a jaką napad Hitlera i Sowiety na Polskę. Podaje, jakie znaczenie miała pomoc Zachodu dla ZSRR i jakie „łupy” Sowieci zgromadzili po wejściu w 1944 r. na ziemie polskie; np. ile pociągów ze zrabowanymi dobrami w Polsce: całymi fabrykami, maszynami, skarbami kultury, fortepianami, futrami zostało wywiezionych do ZSRR. (Jest to wiedza szczególnie przydatna wobec agresywnej polityki Putina).
Pisarz w wątkach fabularnych, retrospekcjach i opisach stara się likwidować białe plamy polskiej historii, stara się przezwyciężać stereotypy i mity historyczne, jakie wciąż pokutują w naszym społeczeństwie. Piecuch przedstawia prawdę o przebiegu bitwy pod Lenino (Desperat stwierdza: Lenino nie miało swojego Wańkowicza), o forsowaniu Odry przez I Armię WP, o walkach w Bieszczadach itp. Takie, wręcz reporterskie opisy, znaleźć można tylko w „Desperacie 2”.
Piecuch upomina się o właściwą – sprawiedliwą pamięć dla tych Polaków, którzy w 1940 roku zostali zesłani na Sybir. Przypomnijmy, na Syberię wywieziono od 800 tys. do 1,8 mln Polaków – od profesora wyższej uczelni po gajowego; czyli tzw. wrogów ludu. (Dane niestety są nieprecyzyjne). To nie od zesłańców zależało, czy wracali do Polski z armią Andersa, czy Berlinga.
Główny bohater powieści „Desperat 2” – Zenon Góral, po 17 września 1939 r. zostaje wywieziony na Syberię. W 1943 r. został wcielony do 1. Dywizji Piechoty gen. Berlinga. Przechodzi szlak bojowy od Lenino do Berlina. „Głaska” go „Smiersz”, UB oraz Informacja WP. Cudem unika śmierci: dwa razy trafia do karnej kompanii, staje przed plutonem egzekucyjnym. Po wojnie walczy w Bieszczadach w trójkącie śmierci, gdzie traci przyjaciela. Zna języki obce, więc zostaje skierowany do wywiadu wojskowego. Walcząc z różnymi wywiadami staje się podwójnym agentem. Ma wytropić generała francuskiej brygady SS działającej na terenie Polski. (Sprawa delikatna i dyskretnie została załatwiona, w imię przyjaźni z de Gaullem). Podąża tropem skarbów III Rzeszy i dokumentów hitlerowskich z prac nad tajnymi broniami. Niszczy mit tzw. złotego pociągu, którego w Polsce nigdy nie było, był natomiast sabotaż w piechowickiej „Karelmie”, zwanej „Dynamitką”.
Francuzi po wojnie starali się umniejszać polski potencjał przemysłowy. 17 lipca 1949 r. doprowadzili do wybuchu w fabryce turbin okrętowych w Elblągu. Do tego dnia zakład skutecznie konkurował z francuskimi fabrykami. Sprawców ówczesne władze znalazły błyskawicznie, ale nie Francuzów: surowo ukarano 200 pracowników fabryki turbin. Chyba mało kto zdaje sobie sprawę z takiej gry wywiadów. Taka wiedza jest odległa od obowiązujących – modnych stereotypów. Poza tym w PRL-u była to tajna wiedza, a w III Rzeczypospolitej prawie nikt jej nie wydobył na światło dzienne. Jeśli chodzi o „mody” na fakty historyczne, Zachód najpierw był zły, a następnie dobry. Piecuch zdaje się nam uświadamiać, że ocena nie może być tak jednoznaczna, szczególnie jeśli chodzi o służby specjalne. Wciąż przecież trwa brutalna dyskusja, że polski majątek został wyprzedany. Czyli ten majątek miał wartość: wartość miała fabryka w Elblągu. Zdaje się tłumaczyć H. Piecuch.
Porucznik Zenon Góral, dobrze wykształcony, salonowej ogłady nie wyzbył się nawet na froncie, wysportowany – przyciąga do siebie najpiękniejsze kobiety. On jednak dąży do stabilizacji. Interesuje go wyłącznie jedna pani – Mirella, również szpieg. Nieobce mu są sprawy nie tylko damsko-męskie czy homoseksualne, ale także pedofilskie.
Nie jest to jednak powieść o Bondzie, seksie i zdradach, ale o przyjaźni i o tragicznej roli kobiet w służbach specjalnych. Porucznik Góral traci kolejnego przyjaciela (który popełnił przymusowe samobójstwo) – kapitana Jerzego Polaka. Przyjaźń okazuje się najwyższą wartością. Góral wręcz samobójczo stara się wymierzyć sprawiedliwość. Ryzykuje nawet miłość. Bez przywrócenia ładu moralnego, w tych niemoralnych – stalinowskich czasach, nie mógłby dalej żyć: musiał spełnić swój obowiązek.
Czy „Desperat 2” kończy się po hollywoodzku – happy endem? I tak, i nie. Autor nie rozstrzyga tego. Czytelnik sam musi wybrać.
* * *
Książka na swój sposób niesie dużą dawkę humoru; dominuje sarkazm, sporo też jest ironii. Główny bohater, który jednocześnie jest narratorem, w tych trudnych czasach musi przecież ratować się – dystansując się do rzeczywistości.
W „Desperacie 2” Henryk Piecuch wypełnia białe plamy. Demaskuje mity, zakłamania i stereotypy historyczne. Ukazuje mechanizmy dyktatury, mechanizmy funkcjonowania służb specjalnych. Przedstawia nagie – reporterskie fakty tego świata czasów wojny i tego powojennego, zdegenerowanego świata, okaleczonego wojną. Ale świata, z którego wyłania się miłość i w którym walczy się o przyjaźń – wyłania się potrzeba ładu moralnego. (Porucznik Zenon Góral stwierdza: „I zdawałem sobie sprawę, że miłość w czasach zarazy roznoszonej przez służby specjalne nie ma sensu”).
Opis faktów oraz mechanizmów rządzących rzeczywistością to jedno „skrzydło” powieści, a drugim jest oniriada. Każdy rozdział kończy się oniriadą: opisem snów: sny najskuteczniej demaskują wszelkiego rodzaju kłamstwa i ukazują prawdę – wręcz piekielną. Piekielną dosłownie: oniriady w swojej nieograniczonej, nieskrępowanej wszelkimi normami ekspresji przenoszą nas w rzeczywistość obrazów Hieronima Boscha. Odkrywanie własnej duszy – zdaje się tłumaczyć Bosch; podróż w głąb swojej osobowości – stwierdza Piecuch: to niebezpieczne przedsięwzięcie, ba – wręcz dantejskie, jeśli sięgniemy do innych znawców podświadomości.
Oniriady są ważnym odkryciem Piecucha.
Jak w swym noblowskim wykładzie stwierdziła Olga Tokarczuk: Możliwe jest nawet, że nasz umysł wyewoluował ku opowieści jako procesowi nadawania sensu milionom bodźców, które nas otaczają i nawet podczas snu wciąż bezustannie i niezmordowanie snuje swoje narracje.
Marzy mi się język, który potrafi wyrazić najbardziej niejasną intuicję – powiedziała Olga Tokarczuk, odbierając Nagrodę Nobla. Piecuch, odkrywaną przez siebie pisarską prawdę przedstawia również poprzez opis snów, za pomocą oniriad.
* * *
Warto tę powieść czytać – dla: przyjemności, bo przecież po to istnieje literatura piękna; dla pogłębienia wiedzy, wywabiania białych plan; dzięki oniriadom – dla penetrowania swej podświadomości. Warto czytać ją w kontekście współczesności – by lepiej zrozumieć mechanizmy turbulentnie dziejącej się rzeczywistości.
Olga Tokarczuk jako pisarka przekracza artystyczne granice i zachęca do tego innych pisarzy. Expressis verbis przedstawiła to w noblowskim wykładzie. Henryk Piecuch postępuje w identyczny sposób. A czyni to za pomocą niezwykle bogatego instrumentarium: języka, który tworzy jego unikatowy styl. (Należy powtarzać w nieskończoność: pisarz to styl).
Począwszy od języka, a przechodząc przez wszystkie warstwy jego powieści – Henryk Piecuch stworzył, jak chce tego Tokarczuk, dzieło, które wymyka się wszelkim gatunkowym kwalifikacjom.
* * *
Na zakończenie rada dla bardziej wytrwałych czytelników „Desperata”: Książkę radzę czytać kilkakrotnie, nawet wielokrotnie. Zawiera bowiem wiele poziomów, artystycznych warstw, a pisarz operuje subtelnymi środkami: niuansami, ćwierćtonami. Żeby więc dokładnie zwiedzić ten obiekt sztuki, by w pełni rozsmakowywać się w jego walorach – najlepiej robić to dokładnie.
Szanowny Czytelniku!Po pobieżnej, ale najlepiej po uważnej – wnikliwej lekturze „Desperata 2” na pewno stwierdzisz, że tak jak chce noblistka Tokarczuk, choćbyś nie wiem jak się starał, podobnej książki nie znajdziesz. „Kto zabił. Desperat 2” nie wyszedł z gatunkowej sztancy – „foremki na ciasto”. „Desperat 2” jest unikatowy, niepowtarzalny – jedyny.
Stanisław J. Szałapak